Rubinsteinów koncert nie unisono

"Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów". Ula Ryciak, Wydawnictwo Agora, 2018. Historia życia pełnego pasji, sławy i sztuki, opowiedziana - wyjątkowo - nie z punktu widzenia wielkiego Artura Rubinsteina, ale jego żony, Neli. On - pianista absolutny, wirtuoz święcący triumfy w najznakomitszych salach koncertowych świata, król życia, lew salonowy, kawaler niezliczonych orderów i odznaczeń, idol tłumów, przyjaciel artystów i arystokratów. Z wzajemnością uwielbiał kobiety, o jego romansach krążyły legendy. Jak wielu geniuszy egoista i despota. Ona - piękna, utalentowana, znakomicie wychowana i starannie wykształcona panna, córka ziemianki Anny Talko-Hryniewicz i znanego skrzypka, a później dyrygenta Emila Młynarskiego. Młodsza od swojego męża o 21 lat. Przemierzyli razem cały świat, wszędzie ciesząc się estymą i odbierając liczne hołdy. Nela  porzuciła dla Artura marzenia o zawodowym tańcu, wszystkie osobiste aspiracje, pierwszego męża, który nosił ją na rękach (cóż, kobiety zawsze wolą drani od wyrozumiałych patoflarzy...), a nawet w pewnym sensie własne dzieci. I słono za to zapłaciła. Jej biografia jest przestrogą przed losem kobiety, która kocha za bardzo (czyli większości z nas). A ktoś kiedyś powiedział, chyba Balzak, że w chwili, gdy miłość wszystko oddaje - bankrutuje... Nela przyjęła rolę opiekunki i służącej swojego męża, gotowała, prała, czyściła i prasowała jego fraki, prowadziła dom i osobiście urządzała głośne przyjęcia, nawet gdy stała się już bardzo bogatą i wpływową kobietą, otoczoną wianuszkiem służby. Słynęła z kulinarnego kunsztu i idealnego wyczucia smaku, za wykwintne potrawy przesyłali jej osobiste podziękowania baronowie i książęta. Nigdy się nie przeciwstawiała, wczuwała - bez wzajemności - w jego humory, chorowała i rodziła dyskretnie i cicho, żeby nie przeszkadzać, nie burzyć komfortu artysty. Podobała się mężczyznom, miała w życiu wiele szans - nawet ich nie dostrzegła. U państwa Rubinsteinów wszystko było wyjątkowe. Zwyczajny był tylko brak szacunku do uległej, bezgranicznie wbrew wszystkiemu oddanej i chyba przez to przezroczystej żony, objawiający się podobnie w pałacach jak i w bloku na szóstym piętrzeArtur zdradził ją w noc poślubną, powtarzał to przez całe życie, mimo że zostawiała na wiele miesięcy dzieci, aby towarzyszyć mu podróżach, stawiając sobie za cel beznadziejną misję pilnowania go, a na koniec opuścił dla młodej asystentki Anabelli, w czym nie ma w sumie nic oryginalnego, może poza tym, że sam miał wtedy dziewięćdziesiąt lat. Nela została z niczym. Pod koniec życia napisała wspaniałą książkę kucharską, wyczuwane intiucyjnie smaki przełożyła na precyzyjne receptury i dało jej to mnóstwo radości. Do końca pozostała wielką, światową damą. Nie oceniajmy zbyt łatwo. Nie znamy przecież dobrze pani Rubinstein, jej męża zresztą również. Widzimy tylko tyle, ile i wtedy widzieli wszyscy. Ale czy rozumiemy? To, że zachowała swoją miłość, utrzymywała ją i pielęgnowała przez lata? Że to była dla niej nadrzędna wartość? Że ustępowała w imię świętego spokoju? A my, kobiety, którym nie mieści się w głowie jej postawa, zastanówmy się w skrytości ducha, czy nie mając nawet w przybliżeniu warunków Neli, także nie posiadamy niestety cech sprzyjających pogubieniu się w podobny sposób. Gdy wydarzy się coś nieoczekiwanego. Kiedy spadnie na nas za wielka do udźwignięcia miłość. Więc uważajmy...

Komentarze

Popularne posty