Książka, którą kocham
"Noce i dnie", Maria
Dąbrowska, Wydawnictwo Czytelnik. Mam wydanie jedenaste, z 1955 roku, pożółkłe strony
w twardej oprawie pokrytej nieco zszarzałym, granatowym płótnem.
Książka, którą kocham. Kocham też
film i melodię, mogliby mi ją zagrać na pogrzebie. Uwielbiam absolutnie
wszystko, co jest związane z tą powieścią i mój zachwyt rozprzestrzenia się również
na reżysera, aktorów, kompozytora, poetkę i śpiewającą artystkę. Wracałam
do niej tysiąc razy i śmiało mogę
powiedzieć, że jest to książka mojego życia. A kiedy coś się kocha, trudno jest
oddać, za co. Pachną w niej bzy i rżą konie, o płoty opierają się słoneczniki,
snują się przenikliwie zimne mgły, zmęczone ludzkie stopy zapadają głęboko w nieschnące błoto. Z okien białych dworów słychać muzykę i śmiechy, celebruje się uroczyste
obiady, kwitnie przedsiębiorczość i handel. Ludzie rodzą się, umierają, ciężko pracują
i martwią, chorują, zdrowieją, rozpaczają, wstydzą, rozpoczynają nowe przedsięwzięcia, stawiają
czoła problemom, cieszymy się ich sukcesami i płaczemy na pogrzebach. Jest też
głupota, ciemnota, brud, bieda, bezradność, chciwość, małość, zacofanie, egoizm i
bezwzględność. Wspaniale, z rozmachem i detalami odmalowana epoka, wielopłaszczyznowo,
misternie uchwycone sedno stosunków międzyludzkich.
O czym jest dokładnie? Wszyscy
wiedzą, przecież to lektura szkolna. Niestety mam wrażanie, że jeżeli jakaś
pozycja staje się obowiązkowa, od razu traci sporo uroku, bo w czytaniu nie
może być nigdy cienia opresji. Ale „Nocom i dniom” w żaden sposób nie da się
niczego odebrać, to mają do siebie arcydzieła.
Miłość. Jak wiele ukazanych aspektów tego najwspanialszego uczucia. Nadzieje, marzenia, zawiedzione ambicje, takt, niespełnienie,
zdrada, dyskrecja, oddanie, blaski i cienie codzienności, umiłowanie rzeczy
prostych i wieczne ich komplikowanie. Pozornie sielskie życie na końcu przerwane wybuchem wojny. Patriotyzm. Szlachetność. Klasa.
I przede wszystkim postacie. Niezwykła
paleta charakterów. Minęło prawie sto lat, ale każdy z nas odnajdzie tam
siebie. Ludzie aż tak bardzo się nie zmieniają. Barbara Niechcic. Gdyba żyła w
naszych czasach, zrobiłaby kilka kroków naprzód, pozbyłaby się neurozy, nauczyła
doceniać, nie pozostawała tak usidlona i nieszczęśliwa. My już nie musimy takie
być, chociaż nadal wymaga to determinacji i wielu starań.
Można zatęsknić za tamtym
światem. Gościnnością, manierami, klimatem, elegancją, czułością, poświęceniem,
uczciwością, prawością, estetyką, odwagą. Do naszych czasów implementować elementy
tamtych. I na szczęście w każdej chwili wrócić do tej powieści po raz 1001, z
taką samą fascynacją jak na początku.





Komentarze
Prześlij komentarz